|
|
Autor |
Wiadomość |
Amras
Dołączył: 22 Paź 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Jaworzno
|
Wysłany: Pią 15:07, 19 Sty 2007 Temat postu: Złe przeczucia :/ |
|
|
O co chodzi? A więc przejdę od razu do rzeczy. Nie jest moim celem tutaj siać paniki, i szerzyć dziwnych teorii o końcu świata. Od jakiegoś czasu jednak, dręczą mnie dziwne przeczucia. Nie są bardzo wyraźne, ale wiem że na pewno dotyczą one naszej matulki Ziemi i że są negatywne. Problem w tym że nie jestem pewien czy te przeczucia są... jakby to powiedzieć... czy są słuszne, czy też może po prostu jestem z lekka przewrażliwiony.
Jednak nie mogę pozbyć się wrażenia że dzieje się coś złego z naszym światem. Nie wiem sam co o tym sądzić, ale jeszcze nigdy nic takiego nie czułem. Mam nadzieję, że to tylko efekt mojej rozchwianej psychiki, jednak obserwując to co od kilku lat dzieje się z naszą planetą, zaczynam mieć pewne obawy. Po co jednak piszę to wszystko? Ano głównie dlatego że chciałem zapytać Was, co o tym sądzicie i czy przypadkiem ktoś z Was nie odczuwa czegoś podobnego? A wydaje mi się że nie znam w tej chwili bardziej odpowiednich od Was osób, którym mógłbym zadać to pytanie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Bianka
Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:21, 19 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Ja jestem w stanie zrozumieć tego typu nastroje.
Ale mam wrażenie,że w jakichkolwiek czasach bym nie żyła-zawsze bym miała takie nastroje.
Planeta jest zmęczona, wyeksploatowana, zniszczona i podtruta. kazdy przy mniej więcej choć otwartym sercu powinien to wyczuć.
Nie wiem nic o końcu świata, ale nie zdziwiłabym się gdyby nastapił. Gdyby np Ziemia wyprodukowała wirus nie do zwalczenia, albo uderzyłby w nas jakiś meteoryt czy inny kosmiczny smieć, a moze jeszcze coś innego? Ale nie mam też wątpliwości,że ten koniec świata jaki sobie wyobrażamy będzie jedynie końcem świata ludzi, a nie Planety.
Wiesz...myślałam o takim niepokoju i ... myślę,że mozna stracić zbyt wiele energii i czasu myśląc w ten sposób.Nie zrozum mnie źle- chodzi mi jedynie o to,że ludzie obawiając się końca świata, napełniają tę koncepcję swoją energią. W życiu zaś zawsze sprawdza się i wydarza to czego się boimy i to w co wierzymy. To czego się boimy i to w co wierzymy. Może więc nie pora na myśli dekadenckie, tylko na te optymistyczne? Być może nie pora na wizje apokaliptyczne tylko na te szczęśliwe? Jakrze często działa zasada: "mówisz-masz"
Jesli czujesz smutek, jeśli czujesz niepokój w sercu, jesli czujesz współczucie dla Ziemi, Amrasie....to tylko świadczy o Twojej wrażliwości a z nią jesteś w stanie spożytkować energię w inny, lepszy sposób:być może głęboka medytacja skupiająca energię, lub taka dociekająca skąd takie lęki w nas a może najlepiej podwyższająca wibracje Ziemi, pomogłaby Tobie uspokoić ten niepokój? Jak myślisz?
Złe przeczucia mozna zawsze zastąpić oczekiwaniami z nadzieją.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie,
Bianka
|
|
Powrót do góry |
|
|
Krucza
Dołączył: 03 Paź 2006
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pią 16:58, 19 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Najpewniej wytłucze nas jakiś wirusik, a później Mamuśka Ziemia zajmie się odtruwaniem i dalszym ciągiem ewolucji.
Właściwie nie potrzeba tu przeczuć, wystarczy proste podsumowanie faktów.
Ale spoko - po nas będą karaluchy i szczury - ciekawe, które z nich stworzą następną cywilizację...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nathaira
Głos Gaju
Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 682
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:12, 19 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Eh... tak jak juz ktos powiedzial, wystarczy spojrzec dokola... Moze Polski to jeszcze tak bardzo nie dotyczy, ale te wszystkie kataklizmy, zamachy terrorystyczne, wojny... Mysle, ze koniec swiata nastapi niedlugo... albo "zabije" nas matka natura, ktora ma juz dosc niszczycielskich dzialan czlowieka, albo ludzie sami sie wyniszcza...
Przypomnialo mi sie, ze Majowie koniec swiata przepowiedzieli czy obliczyli na 2012r. ... ponoc zwykle sie nie mylili co do innych "przepowiedni"
Osobiscie wole sie nie zadreczac tymi myslami o koncu swiata... Bedzie to, co musi byc, ale uwazam tez, ze kazdy z nas z osobna powinien naprawiac swiat
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bianka
Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:59, 19 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Zagadką? nie, to głupie słowo - proroctwem na 2012 rok zajęto się również w światku naukowym. Jakiego kalibru jest to nauka, tego nie wiem, nie posiadam aż takiej wiedzy. Ale rózni naukowcy, tacy jak Patric Geryl i Gino Ratinck, którzy z sukcesami zajmowali się rozszyfrowywaniem symboli i znaków egipskich, przedstawiaja teorię zmiany ziemskich biegunów. Polega ona na tym,że co jakiś czas słońce zaczyna emitować tak silne pole elektromagnetyczne iż bezpośrednio zaczyna ono wpływać na jądro Ziemi a efektem tego jest owo przebiegunowienie Ziemi.
Zmiany te zaobserwowali starożytni i za pomocą swoich obserwacji obliczyli, że zjawisko zmiany biegunów następuje co 12 000 lat. Ostatnie było ponoć w 9792 roku przed naszą erą , co pokrywa się z wydarzeniami związanymi z wielkim potopem- któy wielu uznaje za fakt, jako że ślad po nim znaleźńć można w niemal każdej mitologii świata. Majowie ocenili cykliczność zmian w obrębie emisji energii słońc wielkości naszego słońca na 11 500 tysięca lat... Powstała na ten temat książka "Proroctwo Oriona", która podaje - ho ho ho- bardzo dokładną datę owego zdarzenia jak i czas w jakim katastrofa ma się zakończyć. Ma to być 21.12.2012 i trwać zaledwie kilkanaście godzin i...trach! Tak naprawdę trudno przewidzieć co się wówczas wydarzy, niewykluczone,że znów podniosą się wody i zaleją świat, a może zatrzęsą się morderczo kontynenty?
21.12.2012 ma być dniem kiedy planety "ustawią" się w jakiś szczególny sposób, ale na czym ta szczególność ma polegać, nie wiem, ponieważ nie jestem astrologiem. Będzie to prawdopodobnie dzień Yule, myślę bowiem,że o przesilenie chodziło, a w Yule zawsze dzieją się niezwykłe rzeczy.
Być może to wogóle nie nastąpi, być może nastąpi- tak czy tak pamiętajmy o Noe'm , Ziusudrze czy Utnapisztimie, którzy ostatnią prawdopodobną zmianę biegunów przetrwali.
Chodziło mi o to,że ... jeśli będziemy czekać na koniec świata i podświadomie w pamięci tę datę powtarzać, może się to stać samorealizującą się przepowiednią- nie sądzicie? Sprawdza się zawsze to czego się boimy. Oraz to w co wierzymy więc może by tak zacząć wierzyć,że końca nie będzie, albo chociaż,że jeśli nastąpi, to będziemy jak Noe?
Tak mi jeszcze przyszło do głowy,że proroctwa to głupi pomysł. Co nam daje wiedza o nich?Czy ona faktycznie coś zmienia w nas? Raczej powoduje strach, który zawsze i w każdej sytuacji jest destruktywny niż zmusza nas do refleksji, powrotu do rozwoju duchowego i chęci stania się lepszym człowiekiem (cokolwiek to znaczy)...Bo tego drugiego jakoś nie widać-tak patrząc na ogół ludzkości, a to pierwsze-strach- ma dostęp do coraz szerszych terenów w podświadomości wielu ludzi.
Co o tym sądzicie?
Pozdrowienia,Bianka
|
|
Powrót do góry |
|
|
Collach
Moderator
Dołączył: 07 Sie 2006
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Białystok
|
Wysłany: Sob 9:46, 20 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Ja patrze troche na to wszystko inaczej... wojny i ktatklizmy byly od zawsze. Choroby ktore byly kiedys dla ludzi śmiercia teraz nie sa dla nas problemem. Ziemia musi w jakis spopsob kontrolowac przyrost ludnosci. Wojny byly zawsze. byly mniejsze bo bylo mniej ludzi. Kataklizmow tez nie brakowalo. Kiedys ludzie ledwo dozywali 50 lat...
A czy umrzemy wczesniej czy pozniej? Kady kiedys w koncu umiera i od tego sie nie ucieknie. Co za roznica czy wszyscy na raz czy po kolei. Wazne aby życ zgodnie ze swoimi zasadami i swoim sumieniem. Tyle.
Edycja: Przypomialo mi sie ze kiedys jakis historyk wykryl, ze nasz system kalendarzowy jest przesuniety o jakies 3-4 lata. Podobno ci mnisi ktorzy badali date urodzenia Chrystusa pomylili sie i teoretycznie rzecz biarac mamy jakis rok 2003 (albo 2010-11 nie pamietam w ktora strone) Wiec albo mamy wiecej czasu albo zaglada przyjdzie szybciej niz nam sie zdaje
|
|
Powrót do góry |
|
|
morfin
Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 10:26, 20 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
"Koniec świata w roku pańskim 1420 nie nastąpił. Nie nastąpiły Dni Kary i Pomsty poprzedzające nadejście Królestwa Bożego. Nie został, choć skończyło się 1000 lat, z więzienia swego uwolniony Szatan i nie wyszedł by omamić narody z czterech narożników Ziemi." może i tym razem się uda
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amras
Dołączył: 22 Paź 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Jaworzno
|
Wysłany: Sob 12:46, 20 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
No i dyskusja pobiegła sobie w nieco nieoczekiwanym kierunku
Bianko co do Twojej pierwszej wypowiedzi, to masz całkowitą rację, że myśli ludzkie są napędem zdarzeń. To podejście jest właściwie podstawą większości systemów magicznych, jest także mniej lub bardziej wykorzystywane w niektórych rodzajach medytacji.
Jednak mój niepokój to nie są myśli, to nawet nie emocje. Osobiście staram się o tym nie myśleć, a podczas medytacji czy czegokolwiek innego staram się kierować swoje działa w pozytywnym kierunku. Przyczyn mojego stanu też próbowałem szukać. Jednak wydaje mi się że te odczucia pochodzą...jakby to powiedzieć... z zewnątrz. Nie umiem tego opisać. Ale nie mam nad tym żadnej kontroli. Mogę co najwyżej starać kontrolować się swoje emocje, myśli czy ogólnie stan ducha, w stosunku do tego odczucia.
Tak jak napisałem, chciałem uniknąć gdybania o końcu świata itd, ale poruszając taki temat, to dochodzę do wniosku ze było to jednak nieuniknione Więc postaram się ze swojej strony ustosunkować też do tego. Osobiście mało prawdopodobnym wydaje mi się zagłada całej planety, czy całego życia na niej. Chociaż cóż... w obliczu znaków które daje nam Ziemia, a które każdy logicznie myślący człowiek powinien jednoznacznie potrafić odczytać, to taki scenariusz jakiegoś "dnia sądu ostatecznego" też może wydawać się możliwy. Jednak ja sądzę że po prostu Matka Natura zmieni tylko "reguły gry" i postara się przywrócić naturalną równowagę, którą ludzie zachwiali na przestrzeni wieków.
A to wcale nie musi oznaczać zagłady świata, czy ludzkości.
Może natomiast upaść dotychczasowy "porządek" świata stworzony przez ludzi. Może tez dojść do znacznego zmniejszenia naszej populacji itd... to jednak wszystko gdybanie... Nie miałem żadnych wizji, nie jestem jasnowidzem i nie potrafię określić dokładnie kiedy coś się może wydarzyć (a może już się dzieje). Wiem tylko że jeżeli moje odczucia, o których tutaj pisałem są w jakimś stopniu prawdziwe, to być może ludzkość czekają spore i znaczące zmiany w dotychczasowej egzystencji. Zmiany które nasza cywilizacja nie koniecznie musi odebrać za pozytywne, a które moim skromnym zdaniem byłyby bardzo potrzebne. Jednak jakie to będą zmiany i czy faktycznie nastąpią... tego nie jestem w stanie powiedzieć, nie wspominając już o podawaniu konkretnej daty, kiedy by to wszystko miało nastąpić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
mrsjazz
Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 15:56, 20 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Amras, a moze Twoje przeczucia plyna tak naprawde z Twojej podswiadomosci? Moze ona chce Ci przekazac, ze potrzebujesz jakiejs doglebnej, znaczacej przemiany? Sprobuj wsluchac sie w siebie, wysluchac tego glosu, zbadaj swoja dusze pod tym katem. Czasem takie potrzeby wlasnie w tej sposob sie manifestuja.
A co do watku zaglady Ziemi - kto powiedzial, ze to sie musi stac nagle, zrobic wielkie bum i zniszczyc ludzkosc? IMO, koniec swiata to proces, ktory dziac sie musi dlugo, bardzo dlugo, tak samo jak jego narodziny. Kto wie, moze juz sie dzieje? Czlowiek nigdy nie wie, w jakich czasach tak naprawde zyje .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nathaira
Głos Gaju
Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 682
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:17, 21 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Myślę, że trudno spekulować czy będzie to trwało długo czy krótko... może wogóle się nie stanie... wszystko w rękach istoty wyższej -Boga? , przeznaczenia? , czy też poprostu matki natury... Tak mi się wydaje
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bianka
Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:15, 21 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
NIepokój i złe przeczucia pojawiają się bardzo często wraz ze zbliżającą się zmianą lub wewnętrznym nakazem zmiany, który jednak pragnieniem zmiany wcale nie jest. Często dusza ludzka może się szarpać, ponieważ czego innego pragnie ona aby się rozwijać, a czegoś innego pragnie ludzkie ego. Głos duszy można skutecznie zagłuszyć, nauczyć się go ignorować a potem nawet nie słyszeć, ale będzie on gdzieś w tle nadal zawodził i to zawodzenie jest często właśnie takim niepokojem. Przeczucia- czy dobre czy złe, są jakimś uprzedzaniem wydarzeń, jakiegoś rodzaju wizjonerstwem, przewidywaniem. Złe przeczucia oznaczają że przeczuwamy że stanie się coś złego, ale tak naprawdę nie ma złych wydarzeń, są tylko złe interpretacje wydarzeń i emocjonalne interpretacje. Tak naprawdę wszystko co się wydarza służy rozwojowi; to brak wydarzeń jest czymś "złym" Jak myślicie?
Pozdrowienia,Bianka.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Keriann
Administrator
Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 1113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Białystok
|
Wysłany: Nie 20:58, 21 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
A ja mam małą teoryjke dotyczącą zachwiania równowagi pór roku, która oddziałuje na nas- powiązanych, a raczej będących w pewnym sensie częścią naszej planety, systemu, otaczającego świata. Popatrzcie, co sie dzieje za oknem. To jest zima? To jest cos dziwnego. Być może Ziemia tego potrzebuje, nie jest to jednak "zwykła" kolej rzeczy, co może oddziaływać na nas, dając poczucie zachwianej równowagi, niepokoju. Dalej- jest mało słońca- to działa niepokojąco i depresyjnie. Mówię to i z punktu widzenia biologicznego, i czysto ludzkiego. najchętniej by się spało i nie wyłaziło na dwór. Pada, leje. sniegu za grosz. Wyje wietrzysko. W górach, podczas halnego, wzrasta liczba samobójstw. Długotrwały, przejmujący wiatr działa depresyjnie, choć ja osobiście wiatr bardzo lubie, ale jak mi wyje już drugi tydzień, to się wkurzam, podświadomy niepokój daje znać o sobie.
Ale... bedzie wiosna. Będzie słońce i ciepło, będzie można pójść do lasu i cieszyć sie chwilami, które są, zamiast martwić się, co też może sie wydarzyć. Koniec świata może nastąpić w kazdej chwili, indywidualnie dla każdego z nas. Co za różnica, czy będzie to globalny kataklizm czy zwykły wypadek, zawał. Słyszałam taką teorię, że jesli się o czyms intensywnie mysli, nastraja się podświadomie właśnie na to cos i czasem robi odruchowo rzeczy prowadzące do urzeczywistnienia 'wkręconego" planu. Wniosek- ja wole myslec o rzeczach pozytywnych, które się dzieją, ktore moge spowodowac, o planach, marzeniach i dawac im tym samym szanse do zrealizowania.
A żyć tak, żeby w razie czego nie byc zdziwionym, niezadowolonym z siebie i nieprzygotowanym
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nathaira
Głos Gaju
Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 682
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:57, 22 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Rzeczywiście brak śniegu jest dołujący... Gdzie Cailleach?! Moja odwieczna przyjaciółka...
Eh a tak poważnie to nie wiem, czy to jakoś wpływa na przeczucia końca świata... jeśli chodzi o mnie, to chyba nie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Amras
Dołączył: 22 Paź 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Jaworzno
|
Wysłany: Pon 13:22, 22 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Cóż... jeśli o brak śniegu chodzi i w ogóle o to jak ta zima wygląda, to wg mnie może być to taki namacalny dowód tego że nadejść mają zmiany. Uważam że matka natura w ten sposób zaczyna z nami rozmawiać. Niestety do wielu ludzi to chyba nadal w ogóle nie dociera.
Nie wiem jak bardzo może to wpływać na przeczucia o których pisałem (ale na pewno jedno z drugim jakiś związek ma).
Natomiast wiem, że na pewno ta "zima" w dużym stopniu ujemnie wpływa na fizyczny stan mojego samopoczucia.
Na mój nastrój natomiast chyba nie ma aż tak dużego wpływu, tym bardziej iż żywię nadzieję, że jeżeli coś ma się w ogóle stać, to będzie to dobre dla naszej planety. Po prostu ufam iż Matka Natura postawiona pod murem przez nas ludzi, weźmie sprawy w swoje ręce i przywróci naturalną równowagę. Jaki to miałoby skutek dla ludzi, jest dla mnie sprawą drugorzędną. Tak jak napisał Collach i Keriann nie ważne ilu z nas polegnie naraz. Każdy i tak musi kiedyś zakończyć swój fizyczny żywot. Ważne być do tego czasu cieszyć się tym życiem, być sobą i na końcu niczego nie żałować.
Gwoli wyjaśnienia, te moje przeczucia nie przyprawiają mnie o stany depresyjne, ataki wściekłości, załamania czy obojętności wobec życia.
To ma bardziej charakter odbioru informacji, do której mogę się jakoś racjonalnie i bez zbędnych emocji ustosunkować. I nie przeszkadza mi to w ogóle w czerpaniu radości z obecnego życia
|
|
Powrót do góry |
|
|
mrsjazz
Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 9:09, 24 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
No, to macie, marudy. You did it. Spadl snieg, konca swiata nie bedzie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|
|