FAQ Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj
Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Szukaj

Dzisiaj ja stawiam

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Miodowa Polana- czyli Knajpa ;)
Autor Wiadomość
borowiak
Głos Gaju



Dołączył: 18 Sie 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:39, 01 Gru 2006    Temat postu: Dzisiaj ja stawiam

Pomyślałem ze przydałoby się miejsce w knajpie gdzie można podzielić się (postawićWink wierszem, piosenką, złotą myślą, cytatem, fragmentem książki, fotografią itd. Ogólnie mówiąc czymś co wywarło na nas duże wrażenie. Czymś co wyszperaliśmy w sieci netu lub w sieci życia
2 man down
Powrót do góry
Zobacz profil autora
borowiak
Głos Gaju



Dołączył: 18 Sie 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:44, 01 Gru 2006    Temat postu:

Na każdym zebraniu jest tak ze ktoś musi pierwszy zabrać głos.

Uwielbiam piosenki Beatlesów i truskawki. Mój ojciec dzierżawił kiedyś (ech stare dobre czasy) za miastem małą plantację truskawek. Klimat wywołany letnim słońcem nad truskawkowymi polami i śpiew skowronków tańczących nad głową zgnojonych zbieraczy, tak nie była to lekka praca. Jednak zmęczenie fizyczne potęguje zawsze siłę odbieranych doznań, nie ma co narzekać. Krótko mówiąc klimat był niepowtarzalny. Chciałoby się powiedzieć truskawkowe pola w mej pamięci zostaną na zawsze.
Taki sam klimat panuje w piosence Strawberry Fields. Zawsze byłem ciekawy o czym jest tekst, jako że "języki obce są mi obce" Wink wyszukałem tłumaczenia w necie. Jakie było moje rozczarowanie kiedy przeczytałem pierwszą zwrotkę, cytuję:

Pozwól mi wziąć cię w dół,
Bo idę ku truskawkowym polom.
Nic nie jest prawdziwe,
I nic nie może się równać.
Truskawkowe pola na zawsze.

O Bogini któż to tłumaczył?! Dalej było jeszcze gorzej. Wkurzony otworzyłem mój komputerowy translator oraz mój umysł geniusza Smile i odkryłem w tej piosence siebie. Wiem dlaczego tak zawsze mi się podobała, ona jest o mnie. By nie przedłużać stawiam dzisiaj wszystkim truskawkowe pola- na zawsze

***

pozwól pokazać ci drogę
do truskawkowych pól
gdzie nic nie jest realne
a wszystko się śni

łatwo żyć z zamkniętymi oczami
nie rozumiejąc tego co się śni
ciężko natomiast odnaleźć się
w każdym kolejnym śnie

i choć możliwe wszystko jest
znaczenia dla mnie nie ma to
ponieważ
idę do truskawkowych pól
gdzie wszystko jest snem-
znaczenia nie ma nic

moje drzewa
nie są wysokie ani niskie
być może nie zrozumiesz nic
lecz nie myśl nigdy że to źle

mam pewność bycia sobą
dla ciebie jestem tylko snem
gdy myślę czuję mówię- Tak
zaczynam mylić się

pozwól pokazać ci drogę
do truskawkowych pól
gdzie nic nie jest realne
a wszystko się śni

***

Dla zainteresowanych tekst orginalny-

Strawberry Fields Forever (Lennon/McCartney)

Let me take you down 'cause I'm going to Strawberry Fields.
Nothing is real, and nothing to get hung about
Strawberry Fields forever.

living is easy with eyes closed.
Misunderstanding all you see.
It's getting hard to be someone but it all works out
It doesn't matter much to me.

Let me take you down 'cause I'm going to Strawberry Fields.
Nothing is real, and nothing to get hung about
Strawberry Fields forever.

No one I think is in my tree
I mean it must be high or low.
That is you can't you know tune it but it's all right
That is I think it's not too bad.

Let me take you down 'cause I'm going to Strawberry Fields.
Nothing is real, and nothing to get hung about
Strawberry Fields forever.

Always know, sometimes think it's me.
But you know I know when it's a dream.
I think I know I mean, ah, yes but it's all wrong.
That is I think I disagree.

Let me take you down 'cause i'm going to Strawberry Fields.
Nothing is real, and nothing to get hung about
Strawberry Fields forever,
Strawberry Fields forever,
Strawberry Fields forever.

Dla miłośników gatunku link do strony gdzie można ściągnąć klip z tą piosenką i wieloma innymi zespołu The Beatles. Polecam jeszcze płyty Biały Album oraz Abbey Road i oczywiście ten na którym wyrosły truskawkowe pola- Magical Mistery Tour.

[link widoczny dla zalogowanych]

Alleluja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Keriann
Administrator



Dołączył: 06 Sie 2006
Posty: 1113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Pią 18:21, 01 Gru 2006    Temat postu:

Pomysł bardzo dobry Smile Proszę, najlepszy dowód na to, jak wiele znaczy tłumaczenie. Jak mówi szowinistyczny, nieprawdziwy i bezpczelnie kłamliwy, wredny kawał: "Z tłumaczeniami jest jak z kobietami: wierne nie są piękne, piękne nie są wierne" Wink)

łatwo żyć z zamkniętymi oczami
nie rozumiejąc tego co się śni
ciężko natomiast odnaleźć się
w każdym kolejnym śnie

To prawda. Warto jednak próbować. Zadziwiajace, ile można dowiedzieć się o świecie, światach, sobie samym Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
borowiak
Głos Gaju



Dołączył: 18 Sie 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:11, 05 Gru 2006    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

(...) Tatuś i Mama Muminka zauważyli dopiero w ciągu popołudnia, że las zbliżył się wyraźnie do latarni. Najbardziej spieszyło się olchom: dotarły aż do połowy drogi w głąb wyspy. Została tylko ta olcha, do której była przywiązana "Przygoda", ale tak ciągnęła za cumę, że mało się nie udusiła. Osiki nie miały już liści i nie mogły drżeć ze strachu, za to rozproszyły się po wrzosowisku małymi, przerażonymi kępkami. Wszystkie drzewa wyglądały jak owady: usiłowały zawiązać dookoła kamieni długie jak macki korzenie i czepiały się wrzosów, żeby móc wytrzymać napór południowo-zachodniego wiatru.
- Co to wszystko znaczy? - szepnęła Mama Muminka do Tatusia. - Dlaczego one to robią?
Tatuś gryzł fajkę i rozpaczliwie starał się znaleźć jakąś odpowiedź. To było okropne być zmuszonym do przyznania się: "Nie wiem". Miał już dosyć tego, że nic nie rozumie. W końcu powiedział:
- Takie rzeczy zdarzają się w nocy... Zmiany zachodzące w ciągu nocy, no wiesz...
Mama Muminka patrzyła na niego szeroko rozwartymi oczami.
- To jest całkiem możliwe... - mówił Tatuś nerwowo - że w ciemności mogą dokonywać się jakieś tajemnicze zmiany... i jeżeli my wyjdziemy na dwór... i jeszcze powiększymy to wszystko, chciałem powiedzieć, całe to zamieszanie... to ono się zrobi tak ogromne, że jak się obudzimy, wszystko będzie z powrotem na swoim miejscu...
- Ale, kochanie, o czym ty mówisz? - spytała Mama z niepokojem.
Tatuś Muminka zrobił się czerwony jak piwonia.
Po długiej chwili zażenowanego milczenia Muminek mruknął: - One się boją.
- Myślisz? - rzekł Tatuś z wdzięcznością. - Tak, coś w tym chyba jest...
Rozejrzał się dookoła po zrytej ziemi. Wszystkie drzewa uciekały od morza.
- Teraz rozumiem! - wykrzyknął Tatuś. - One boją się morza. Morze je wystraszyło. Czułem, że coś się dzieje, kiedy wyszedłem na dwór tej nocy... Otworzył swój zeszyt i zaczął przewracać kartki.
- Czy to długo potrwa? - zapytała Mama Muminka.
Ale Tatuś już odchodził w stronę latarni, z nosem głęboko zatopionym w notatkach. Potknął się o krzak, a potem znikł między drzewami. (...)


[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
borowiak
Głos Gaju



Dołączył: 18 Sie 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:37, 11 Gru 2006    Temat postu:

Róża Paracelsusa

J.L Borges


W pracowni, która zajmowała obie izby piwnicy, Paracelsus prosił swojego Boga, swojego nieokreślonego Boga, jakiegokolwiek Boga, by zesłał mu ucznia. Zmierzchało. Wątły ogień na kominku rzucał nieregularne cienie. Zbyt wielkim wysiłkiem było wstać i zapalić żelazną lampę. Paracelsus, roztargniony z powodu znużenia, zapomniał o swojej prośbie. Noc zamazała już tygiel i zakurzone alembiki, gdy załomotano do bramy.

Wstał, senny, wspiął się po krótkich spiralnych schodach i otworzył jedno skrzydło drzwi. Wszedł nieznajomy. On również był bardzo zmęczony.

Paracelsus wskazał mu ławę; obcy usiadł i czekał. Przez jakiś czas nie zamienili słowa.

Mistrz przemówił pierwszy:

- Pamiętam twarze z Zachodu i twarze ze Wschodu - powiedział nie bez pewnego patosu. - Twojej nie pamiętam. Kim jesteś, czego ode mnie chcesz?

- Moje imię nie ma znaczenia - odrzekł obcy - Trzy dni i trzy noce wędrowałem, aby wejść do twego domu. Chcę być twoim uczniem. Przynoszę ci cały mój majątek.

Wydobył sakiewkę i wytrząsnął ją nad stołem; uczynił to prawą ręką. Monet było wiele i ze złota. Paracelsus stanął za jego plecami, by zapalić lampę. Gdy się odwrócił, spostrzegł, że lewa ręka przybysza trzyma różę. Róża zaniepokoiła go.

Pochylił się, złączył koniuszki palców i powiedział:

- Mniemasz, że potrafię wytworzyć kamień, który przemienia wszystkie elementy w złoto, a sam złoto mi dajesz. Nie złota szukam i jeżeli ty pragniesz złota, nigdy nie będziesz moim uczniem.

- Złota nie pragnę - odpowiedział obcy. - Te monety świadczą tylko o tym, jak silna jest moja wola studiowania. Chcę, byś nauczył mnie Sztuki. Chcę przebyć u twojego boku drogę, która prowadzi do Kamienia.

Paracelsus odrzekł powoli:

- Droga jest Kamieniem. Początek jest Kamieniem. Jeżeli nie pojmujesz tych słów, jeszcze nie zacząłeś pojmować. Każdy krok, który uczynisz, jest celem.

Obcy spojrzał na niego z niedowierzaniem. Powiedział zmienionym głosem:

- Ale, czy cel istnieje?

Paracelsus uśmiechnął się.

- Oszczercy, którzy są nie mniej liczni od głupców, twierdzą, że go nie ma, i nazywają mnie szalbierzem. Nie przyznaję im racji, chociaż niewykluczone, że cel jest tylko ułudą. Wiem, że Droga "istnieje".

Zapadło milczenie i odezwał się obcy:

- Gotów jestem przemierzyć ją z tobą, nawet jeżeli musielibyśmy wędrować wiele lat. Pozwól mi przebyć pustynię. Pozwól mi dojrzeć, choć z oddali, ziemię obiecaną, nawet gdy gwiazdy nie pozwolą mi po niej stąpać. Pragnę dowodu, nim wyruszę w drogę.

- Kiedy? - zapytał z niepokojem Paracelsus.

- Zaraz- powiedział uczeń z nagłym postanowieniem.

Zaczęli rozmowę po łacinie, teraz mówili po niemiecku. Młodzieniec uniósł różę do góry.

- Powiadają - rzekł - że potrafisz spalić różę i wskrzesić
ją mocą twojej sztuki. Pozwól mi być świadkiem tego cudu. Oto cię proszę, a potem oddam ci całe moje życie.

- Jesteś bardzo łatwowierny - powiedział mistrz. - Nie łatwowierności mi trzeba; żądam wiary.

Obcy nalegał.

- Dlatego, iż nie jestem łatwowierny, pragnę na własne oczy ujrzeć unicestwienie i zmartwychwstanie tej oto róży.

Paracelsus ujął różę i, rozmawiając, bawił się nią.

- Jesteś łatwowierny - powiedział.

- Mówisz, że potrafię ją zniszczyć?

- Każdy potrafi ją zniszczyć - powiedział uczeń.

- Mylisz się. Czy sądzisz, że cokolwiek można zwrócić nicości? Czy sądzisz, że pierwszy człowiek w Raju mógł byt zniszczyć jeden choćby kwiat lub źdźbło trawy?


- Nie jesteśmy w Raju - powiedział z uporem młodzieniec. - Tu, pod księżycem, wszystko jest śmiertelne.

Paracelsus powstał.

- W jakimże innym miejscu jesteśmy? Sądzisz, że boskość może stworzyć miejsce, które nie byłoby Rajem? Sądzisz, że Upadek jest czymś innym niż niewiedza, że jesteśmy w Raju?

- Każda róża może spłonąć - powiedział wyzywająco uczeń.

- Jest jeszcze ogień na kominku - powiedział Paracelsus. - Jeżeli rzuciłbyś tę różę w palenisko, sądziłbyś, że strawił ją ogień i jedynie popiół jest prawdziwy. Powiadam ci, róża jest wieczna i tylko jej kształt może się zmienić. Wystarczyłoby jedno moje słowo, abyś na nowo ją ujrzał.

- Jedno słowo? - zapytał ze zdziwieniem uczeń - Tygiel jest wygaszony i alembiki są wypełnione popiołem. Co uczynisz, by ją wskrzesić?

Paracelsus spojrzał na niego ze smutkiem.

- Tygiel jest wygaszony- powtórzył - i alembiki są wypełnione popiołem. O zmierzchu moich długich dni używam innych narzędzi.

- Nie śmiem pytać, jakich - powiedział obcy przebiegle a może pokornie.

- Mówię o tym, którego użyła boskość, aby stworzyć niebo i ziemię i niewidzialny Raj, w którym jesteśmy, lecz grzech pierworodny ukrywa go przed nami. Mówię o Słowie, o którym naucza nas Kabała.

Uczeń powiedział chłodno:

- Proszę cię pokornie, ukaż mi, jak znika i pojawia się róża. Nie dbam o to, czy posłużysz się alembikiem czy Słowem.

Paracelsus zamyślił się. W końcu powiedział:

- Gdybym to uczynił, rzekłbyś, że to kształt nadany przez magię twoich oczu. Cud nie dałby ci wiary, której szukasz. Zostaw różę w spokoju.

Młodzieniec patrzył na niego wciąż z niedowierzaniem.
Mistrz podniósł głos i powiedział mu:

- A właściwie, kim ty jesteś, by wejść do domu mistrza i żądać od niego cudu? Czego żeś dokonał, aby godnym być tego daru?

Uczeń odparł, drżący:

- Wiem, że niczego nie dokonałem. Proszę cię, w imię tych wielu lat, które poświęcę terminowaniu w cieniu twej osoby, pozwól mi ujrzeć popiół, a potem różę. O nic więcej cię nie poproszę. Uwierzę w świadectwo moich oczu.
Pochwycił gwałtownie szkarłatną różę, którą Paracelsus położył na pulpicie, i cisnął ją w płomienie. Zniknęła barwa i pozostała tylko smużka popiołu.

Przez nieskończoną chwilę czekał na słowo i na cud.

Paracelsus stał niewzruszony. Powiedział z osobliwą prostotą:

- Wszyscy medycy i wszyscy aptekarze Bazylei utrzymują, że jestem oszustem. Być może mają słuszność. Oto jest popiół, który był różą i który już nigdy nią nie będzie.
Młodzieniec poczuł wstyd. Paracelsus jest szarlatanem albo zwykłym wizjonerem a on, intruz, przekroczył jego progi i teraz zmusza go do wyznania, że jego słynne sztuki magiczne były pozorem.

Ukląkł i rzekł mu:

- Mój czyn jest niewybaczalny. Zabrakło mi wiary, której Pan żąda od wierzących. Pozwól, bym nadal widział popiół. Powrócę, gdy będę silniejszy i będę twoim uczniem, a u kresu Drogi zobaczę różę. - Mówił ze szczerą pasją, lecz jego pasja była litością, jaką wzbudzał w nim stary mistrz tak wielbiony, tak lżony, tak sławny, a przez to tak próżny. Kim był on, Johannes Grisebach, by dokonać świętokradczego odkrycia, że pod maską nie ma nikogo? Pozostawienie złotych monet byłoby jałmużną. Zabrał je, wychodząc. Paracelsus odprowadził go do podnóża schodów i powiedział mu, że w tym domu zawsze będzie oczekiwany. Obaj wiedzieli, że już się nigdy nie zobaczą. Paracelsus został sam. Zanim zgasił lampę i usiadł w znużonym fotelu, nasypał w dłoń garść popiołu i wypowiedział cicho jedno słowo. Róża zmartwychwstała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karasu




Dołączył: 24 Paź 2006
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:07, 11 Gru 2006    Temat postu:

Wiosną jutrzenka. Kiedy zarys gór powoli bielą wyłania się z mroku, świat różowieje, a fioletowe chmury, jak cieniutki baldachim, kładą się na niebie.

Latem są noce. A jeszcze lepiej, kiedy księżycowe. Nawet ciemność nie straszy, kiedy rój świetlików w locie cieniutkie krzyzuje promienie. Ale też przesliczne są i tajemnicze dwa świętojańskie robaczki albo nawet jeden, gdy palą nikłą smużkę, by utonąć w mroku. Deszcz letnią nocą także jest cudowny...

Jesień to są wieczory. Kiedy w słońca promieniu szczyty gór wydają siębliskie, a wrony łącząc się w pary lub trójki zwołują się na nocleg. Lecą tam w pośpiechu. To też jest piękne. A jeszcze bardziej dzikich gęsi sznur, kiedy wysoko zdaje sie tak drobny. Kiedy już słońce zajdzie za horyzont, a wiatr się zerwie, rozdzwonią cykady - co czuję wtedy, słowem nie wypowiem...

Zima to ranek biały po bezsennej nocy. Popatrz, spadł śnieg - i o tym pomilczę... Świat oszroniony biało, a nawet bez szronu - niech będzie tylko mroźny, wnet rozpalą ogień, będą nosić węgle. To wszystko rodzi pokój, bo zgadza się z czasem. Ale w południe, kiedy mróz jest lżejszy, gaśnie ogień w piecyku. Biały zostaje popiół. Tak być nie powinno...

Sei Shonagon
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nathaira
Głos Gaju



Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 682
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:19, 25 Maj 2007    Temat postu:

Jeden z moich ulubionych wierszy Mistrzyni Smile



Do Natury
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria




Naturo, o wszechwładna, bądź mi dość ojczyzną!
Twoją chcę być poddaną całym gorzkim sercem...
(I tak nią jestem! Z wolą, czy pomimo woli,
Zmuszona będę kiedyś umrzeć na twój rozkaz...).

Bezlitosna, zarówno dla silnych i słabych,
Byłaś pierwsza i będziesz ostatnia. Zwycięsko
Zawitasz pośród ruin o zmierzchu ludzkości,
Jak bluszcz trwale zielony na trupich pomnikach.

Twój sztandar: tęcza - moim niech będzie, tak barwnym
Jak żaden inny w świecie. Pod nim, cóż mi grozi?
Któż od ciebie silniejszy, aby nas pognębił?
Kto mnie wysiedli z włości twoich wszechobecnych?

Bo i gdzież kresy twoje, najstarsza patrio?
Słońce i księżyc - nasze i dróg mlecznych rozlew.
Komuż rady nie damy, kogo nie zmożemy?
Przed kim drżą władcy, sztabem bronieni lekarskim?

Tęczo, chorągwio, wzniosła ponad pawilony
Wszystkich krajów! Zaborcy rękom niedosięgła!
Siedmiobarwną kokardę nosić chcę na piersi
I na wielkość narodów przez ramię spoglądać.

Złamane skrzydła moje, poszarpaną przeszłość,
Składam przed tobą. Odtąd, promieniejąc dumą,
Patrzeć będę bez trwogi i bez uniesienia
Na zmienianą co roku mapę geografii...

O zachowanie ciebie modlić się nie muszę,
Gdyż sama się zachowasz, boś na wieki wieczna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Miodowa Polana- czyli Knajpa ;) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin